piątek, 25 lipca 2014

Slow life po mazursku

Niecały tydzień temu wróciliśmy z wakacji na mazurskiej wsi. Nie mogłam zebrać się, żeby cokolwiek napisać. Odwykliśmy od ustrojstwa zwanego telewizorem i komputerem. Zdziczeliśmy można powiedzieć ale nikt nie narzekał.







Już czwarty rok spędzamy urlop w tym samym miejscu i wciąż nam mało. To rajskie miejsce to gospodarstwo agroturystyczne. Ekologiczne dodam mimochodem. Są tu więc warzywa i owoce, które nie wiedzą co to chemia. Są dumne kury spacerujące po łące w towarzystwie melancholijnych krów (niedojonych dodam, chyba, że przez same cielaki *). 
Każdego roku wita nas kolejna gromadka kociaków, które budzą absolutny zachwyt moich dzieci.




Zaczynaliśmy dzień śniadaniem pod chmurką a kończyliśmy kolacją pod gwiazdami przy ognisku. Moje dzieci przez tydzień nie obejrzały ani jednej bajki i nawet nie zauważyły ich braku. Braku zabawek też nie odczuły. Co więcej, stwierdziły, że wcale za nimi nie tęsknią. W końcu jaka zabawka wygrałaby z szaleństwami w jeziorze czy obserwacją kotłujących się kociaków ?



Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nasz pobyt tam nieco różni się od codzienności naszych gospodarzy. Dla nich to głównie praca, która nigdy się nie kończy. A mimo to uśmiech nie schodził im z twarzy i jestem przekonana, że nie chcieliby zamienić się z nami na mieszkanie w mieście. Cisza przerywana jedynie ujadaniem psa, rykiem krowy czy śpiewem ptaków. Obłędne, upajające wręcz powietrze. Ilość gwiazd jakich w mieście nie doświadczysz. Wreszcie kojący widok tuż za progiem, który sprawia, że nie chce się wracać pod dach. Rozumiem ludzi, którzy uciekają z miasta na wieś. Może mnie też kiedyś się uda. Na emeryturze ;) 




Takie miejsca uświadamiają mi jak niewiele potrzeba do szczęścia. Żadnych zakupów oprócz tych spożywczych. Okazało się też, że da się przeżyć z jedną parą jeansów, trzema t-shirtami, bluzą i jedną spódnicą. Fakt, pogoda była dla nas wyjątkowo łaskawa. Płyn do prania też był bardzo przydatny szczególnie jeśli chodzi o dziecięcą garderobę. Nie wiem dlaczego nie wpadłam na to wcześniej zamiast taszczyć ze sobą połowę zawartości szafy. Zamierzam w przyszłości częściej praktykować podróżny minimalizm.




W książce Zielona Toskania, która była moją lekturą wakacyjną, znalazłam taki oto przepis na szczęśliwe życie:

- szczypta uśmiechu,
- dwie miarki wolnego czasu,
- trzy łyki świeżego powietrza. 

Myślę, że ten tydzień był dla nas bardzo szczęśliwy czego i Wam życzę :) 

Bea.








* tak, tak - do niedawna byłam przekonana, że krowa to nic innego tylko fabryka mleka - tymczasem okazuje się (szok dla mieszczucha takiego jak ja ;)), że krowa daje mleko tylko wtedy kiedy karmi swojego cielaka - ups ;) stara baba z dwójką dzieci a nie wiedziała ;) krowa dojona non stop (czyli np. wykorzystywana w przemysłowej produkcji mleka) żyje krócej w wyniku wyeksploatowania organizmu (bądź najczęściej przedwczesnego wywiezienia do rzeźni).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...