piątek, 11 kwietnia 2014

Wychowanie po chińsku




Taka może mało przedweekendowa tematyka ale co tam.


Czytając parę miesięcy temu książkę Blondynka w Chinach szczególnie utkwił mi w głowie mały fragment opisujący obrazek z targu. Matka dźwigająca kosz z produktami a obok dziewczynka w wieku moich dzieci niosąca mniejszy koszyk z produktami lżejszymi. Nie jest to bynajmniej wykorzystywanie dzieci ale budzenie w nich odpowiedzialności i poczucia że są pełnoprawnymi członkami rodziny a nie tylko gośćmi we własnych domach. Postanowiłam wypróbować to na swoich dzieciach i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Nie wiem czy dla chińskich dzieci dźwiganie ich części zakupów jest atrakcją ale dla moich dzieci jak się okazało jest. Zresztą o ile pamiętam z własnego dzieciństwa ja również czułam się mega ważna mogąc zrobić coś "dorosłego". Do dziś pamiętam moją pierwszą wyprawę do warzywniaka, malowanie z tatą półek czy pierwsze zmywanie naczyń. Najwyraźniej było to dla mnie nie lada przeżycie skoro zostało ze mną do dziś. 

Zaciekawiona chińską metodą wychowania sięgnęłam po książkę Bojowa Pieśń Tygrysicy Amy Chua. Lektura dla matek o mocnych nerwach. Autorka, będąca córką chińskich emigrantów, profesor prawa na Uniwersytecie Yale, opisuje swój sposób na wychowanie dzieci ambitnych, odpornych na stres, pewnych siebie, które morderczą pracą osiągają swoje cele. Brzmi zachęcająco? Ale, ale ... Te dzieci nie rodzą się takie same z siebie. Stoją za nimi bardzo ambitne matki, które wszelkimi sposobami dążą do tego aby ich dzieci były najlepsze. Prośbą, groźbą, przymusem. Godzinami morderczej pracy. Bez czasu dla kolegów, koleżanek, przyjemności. Brzmi przerażająco. Ale działa. Córki Amy Chua osiągnęły wyżyny. Tylko jakim kosztem ? 
Choć treść brzmi dość hardcorowo  to jednak książkę czyta się jednym tchem. Napisana jest lekko i dowcipnie co najbardziej lubię w takich książkach. Nie jest to napuszona książka dydaktyczna ale zapis kawałka życia autorki i jej córek. Jest też i zaskakujące zakończenie. Książka pozostawia dużo do myślenia niezależnie od tego który model wychowania jest nam najbliższy. Czy nadskakiwanie dzieciom we wszystkim dobrze zrobi im na przyszłość ? Czy mówiąc "nie szkodzi" kiedy coś się nie uda uczymy nasze dzieci odpuszczania sobie ? Zajęcia dodatkowe po lekcjach czy swobodny rozwój ? Ambicja czy raczej umiejętność przegrywania ? 
Niestety nie ma na to prostych odpowiedzi. To co motywuje jednych, nie działa na innych. A efekty naszych rodzicielskich starań będziemy w stanie podziwiać za X lat kiedy to nasze ukochane pociechy wytkną nam nasze błędy ;) 


                      A tymczasem tym dzieciatym i niedzieciatym życzę udanego weekendu  :)
                                                                   

4 komentarze:

  1. Książka na pewno daje sporo do myślenia, bo w końcu nie ma idealnego sposobu na wychowywanie dzieci :-) Też życzę miłego weekendu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm....słyszałam o tej książce już dawno temu. Nie jestem zwolenniczką tak morderczego "tresowania" dzieci, ale łapię się często na tym, że dużo mojej córce odpuszczam i rośnie mały leń a przecież kiedyś trzeba się nauczyć, że warto być w czymś dobrym a to osiąga się tylko wytrwałością i ciężką pracą. Myślę, ze w nieco łagodniejszej formie niż ta chińska, jest to wskazane od najmłodszych lat:) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...