Jestem zwolenniczką złotego środka czyli zasady nie popadania w skrajności. Musi więc być czas na dbanie o linię i czas na odrobinę przyjemności. A skoro mamy jesień to musi być ciasto dyniowe (szczególnie, że połowa zamrażalnika to mrożona dynia ...). Przepis podstawowy dostałam od koleżanki i nie byłabym sobą gdybym go trochę nie zmodyfikowała.
Wygląda w tej chwili następująco:
1 i 3,4 szkl
mąki
1,25
łyżeczki sody
1 łyżeczka
cynamonu
0,5
łyżeczki gałki muszkatołowej
3/4 szkl
puree z dyni
1 szkl
cukru
mały jogurt
naturalny
1 jajo
2 łyżki
masła o temp. pokojowej
2-3 łyżki kakao w proszku
pokruszone orzechy włoskie albo co kto lubi
Puree z
dyni: dynię pokroić na kawałki, wrzucić do garnka, rozgotować, ostudzić, zmiksować.
Szklankę cukru utrzeć z masłem i jajkiem. Dodać pozostałe składniki - wymieszać. Całość wrzucić do przygotowanej keksówki. Piec w temperaturze 180 stopni aż do suchego patyczka. Czas pieczenia zależy oczywiście od piekarnika - przyjmijmy, że jest to ok godziny - choć mój piekarnik wymaga nawet dłuższego czasu.
Ciasto na zdjęciu zawiera suszoną żurawinę ale zdecydowanie wolę wersję z orzechami. No i kleksik bitej śmietanki też nie zawadzi. Ciasto to jak to ciasto ma jedną wielką wadę: u nas znika w ciągu 24 godzin :)
Smacznego !